środa, 7 września 2016

Prolog

Wszelkie zainteresowanie moją osobą, ze strony każdej mijanej w Obozie Osoby, zaczynało być naprawdę wkurzające biorąc pod uwagę, że wcale nie jestem bohaterem. Tylko oszustem, który jakimś cudem daje rade przeżyć. Z każdą kolejną walką uświadamiam sobie to na nowo, więc nie umiem zrozumieć, dlaczego ludzie traktują mnie jak niesamowitą istotę, która nigdy nie polegnie.
To bardzo mile i z jednej strony podnosi mnie to na duchu, lecz z drugiej strony jestem wściekły, ale na siebie, że pozwalam im na takie myślenie.
Bo prawda jest okrutna, ale nie wygram każdej walki. A jeszcze okropniejszą, rzeczą jest to, że nie jestem zawsze w stanie ocalić moich bliskich. I mogę tylko patrzeć jak się poświęcają i giną a ja wychodzę bohatersko. A powinno być tak, że osoby, które poświęcają się dla ocalenia innych powinny być nazywane bohaterami, bo to one mają ogromną odwagę.

Tak naprawdę ja nigdy nie miałem się urodzić. Jestem dzieckiem złamanej przysięgi. Jeden mój wybryk, zły wybór a jestem w stanie zniszczyć wszystko co kocham. Kiedyś gdy powiedziałem Hefajstosowi, że 'Nie mam aż takiej mocy', byłem święcie przekonany, że to prawda.
'Jesteś synem tego co Ziemią wstrząsa chłopcze'-powiedział mi wtedy. Wydawało mi się to w tamtym momencie głupim żartem. Jakim cudem miałbym mieć taką ogromną moc co?
Jestem tylko herosem, a nie bogiem.

Jednak teraz po tym co się działo podczas walki w nowym Rzymie i misji , którą się podjąłem wraz z pozostałą szóstką widzę, że jestem naprawdę niebezpieczny gdy wybuchnę gniewem. Przebywając w Tartarze, to zrozumiałem i zacząłem się bać o bezpieczeństwo moich bliskich.
Bo gdy byliśmy w Tartarze z Annabeth...poczułem w sobie moc, uwierzyłem, że mogę być bardzo potężny. I co? Sama bogini udręki uciekała przede mną w popłochu.
Może, jakoś bym to zniósł lub zapomniał, lecz wtedy spojrzałem na Annabeth. Na to jaka jest przerażona. Ona się bała mnie. Widziałem to w jej oczach.

Skąd więc mogę wiedzieć, czy ich nie zranię lub nie skrzywdzę jak mi odbije?
***
Stałem na pokładzie Argo, opierając się o reling i wyczekując momentu, gdy ujrzę Obóz półkrwi. 
Chciałem pożegnać się z wszystkimi. Dlaczego? 
Uznałem, że dla ich własnego dobra zniknę z Obu Obozów, w nocy gdy nikt tego nie będzie widział.

Oprócz mnie na górnym pokładzie był trener Hadge, ale on był zajęty sterowaniem.
Reszta siedziała w mesie o czymś dyskutując.
-Naprawdę uważasz, że ucieczka to dobre rozwiązanie?-rozległ się delikatny kobiecy głos za mną.
Odwróciłem się by stanąć twarzą w twarz z Hestią. 
-Hestio-pokłoniłem się jej, po czym spojrzałem na delikatny uśmiech malujący się na jej ustach.-Skąd wiesz...a no tak...moje myśli.
-Twoi przyjaciele ciebie potrzebują Perseuszu.
-Hestio ja..-zacząłem starając się dobre słowa, czułem jak do oczu napływają mi łzy. Bogini wyciągnęła do mnie ręce a ja dłużej się nie zastanawiając wtuliłem w nią.
-Znam twoje obawy Percy Jacksonie. Wiem, że się boisz.
-Co jeśli ich skrzywdzę? Nie wybaczyłbym tego sobie-oznajmiłem odsuwając się nieco od niej. Kciukiem wytarła łzy z mojego policzka, zostawiając przez chwile na mojej skórze uczucie miłego ciepła.-Nie mogę ryzykować. Boję się, ze mi odwali i...W ostatnim czasie zauważyłem, że się zmieniam. Nie uśmiecham się za często, jestem...taki zły. Łatwo wpadam w gniew, co jeśli tytani albo...co jeśli ktoś przeciągnie mnie na swoją stronę?
-Tylko ty masz prawo zadecydować jaki się staniesz. Masz moc owszem, jesteś potężniejszy o stokroć od Jasona Grace-westchnąłem smutno spuszczając głowę-Ale masz w sobie masę dobra. Twoje serce jest czyste Percy. Nie pragniesz zemsty czy władzy. Chcesz po prostu dobra swoich bliskich. Ale jesteś też bardzo mądry umiesz zadecydować, która strona okaże się tą dobrą.
-A co jeśli nie?-Spytałem znienacka-Co jeśli mam same glony zamiast mózgu?
Hestia uśmiechnęła się kręcąc głową.
-Jesteś taki sam jak on.
-On?-Uniosłem pytająco brew.
-Przejdźmy się-zaproponowała-Zaufasz mi?
-Tak-odpowiedziałem bez zastanowienia. Hestia wyciągnęła w moim kierunku rękę. Obejrzałem się za siebie czy nikt się w nas nie wpatruje po czym poddałem rękę Hestii.  A po chwili świat stał się Zamglony  A ja w oszołomieniu przypatrywałem się krajobrazowi  który mnie otaczał





Przepraszam za błędy xD
***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz